Już przed meczem pojawiło się parę problemów, zła pogoda utrudniała rozgrywkę, nasz skład był osłabiony, na boisku zabrakło Mateusza Walewskiego, któremu doskwierała choroba przez co mieliśmy lukę w pomocy, a także Romana Ulaszka, który w tym czasie, również z powodów zdrowotnych, nie mógł znaleźć się na boisku.
I połowa
W końcu mecz się rozpoczął, już od początku przewagę zyskiwali rywale, nasi chłopcy nie potrafili się odnaleźć, każdy, nawet najmniejszy błąd był na korzyść rywali, jak choćby źle wyrzucony aut już w 3. i 7. minucie. Przez kolejne parę minut, Sparta broniła się aby wybić piłkę ze swojej połowy z mizernym skutkiem. W 10. minucie Żmigród oddał drugi strzał, tym razem celny, który udało się na szczęście wybronić. Kolejne cztery minuty polegały na niedopuszczeniu piłki do naszej bramki, choć trzeba przyznać, wychodziło im to całkiem nieźle. Ciągłą walkę na naszej połowie przerwał w 17. minucie faul reprezentanta Żmigrodu, co pozwoliło przejść do ofensywy. Wydawało by się, że to jest nasza szansa, ale nic bardziej mylnego. Ofensywa nie trwała krótko, goście przeszli do szybkiego kontrataku, a Wisłoka szybko wyłapała lukę w naszej obronie, co pozwoliło zawodnikowi Wisłoki przedostać się przez naszych obrońców i chwytając piłkę podaną prostopadle, został sam na sam z bramkarzem. Świetna interwencja goalkeeper'a z Osobnicy nie dopuściła, aby piłka wpadła do siatki. Za taką akcję należą się brawa bramkarzowi. Dalsze minuty wyglądały trochę lepiej, już w 22. minucie wychodziliśmy poza naszą połowę, przez co obrońcy trochę odpuścili, ponieważ tuż po spalonym, Wisłoka rozpoczęła ofensywę. Pod ciągłym naciskiem nasza obrona nie była już tak skuteczna jak wcześniej. Rywale znów wyłapali "dziurę" w naszej obronie, zostawiając naszego bramkarza znów sam na sam z napastnikiem. Tym razem piłka trafiła do bramki, a na konto Żmigrodu został zapisany pierwszy gol. Sparta właśnie liczy sobie stratę jednej bramki, więc już jest nieciekawie. Zaledwie dwie minuty później trampkarze popełniają kolejny błąd. Źle podana piłka na swojej połowie kończy się już trzecim spotkaniem bramkarza z napastnikiem, ale kolejna dobra interwencja Misiołka, przerywa tą akcję. Mijają kolejne cenne minuty meczu, gra przeniosła się na środek boiska, więc nasza bramka była trochę bezpieczniejsza. Tak przynajmniej mogło by się wydawać, bo w 32. minucie niepilnowany zawodnik na prawym skrzydle kopnął piłkę wprost do bramki gospodarzy. Fatalny błąd bramkarza, który po dwóch ładnie wybronionych golach, pozwolił na przepuszczenie takiej piłki. Przez kolejne trzy minuty nie działo się nic ciekawego po żadnej stronie, aż w końcu w 35. usłyszeliśmy gwizdek kończący pierwszą połowę spotkania.
Podsumowanie I połowy: Ta połówka nie należała do najlepszych, można powiedzieć, że była fatalna, ciągle popełnialiśmy błędy, nawet dobrze nie mogliśmy przeprowadzić akcji. Na szczęście nie wszystko szło aż tak źle, naszym obrońcom dobrze pomagali Dawid Sanicki i Konrad Gierut, dzięki czemu straciliśmy tylko (?), dwie bramki. Co pod takim naciskiem napastników z drużyny przeciwnej daje małą liczbę.
II połowa
Rozmowa w szatni z naszym trenerem Januszem Pruchnikiem, z pewnością poprawiła to co na początku było fatalne. Nasi chłopcy grali bardziej taktycznie i zespołowo. Druga połowa to na pewno nie to co pierwsza. Tym razem akcje były skuteczne, oddaliśmy więcej strzałów na bramkę, mimo to ciągle nacierali na nas gracze Żmigrodu. Na nasze nieszczęście ciągle popełniali pewne błędy, które obracały się na naszą niekorzyść. Niektórzy z pewnością muszą poćwiczyć rzut z autu, ponieważ przez taki błąd tworzą się groźne akcje, jak np. w 42. minucie. Na szczęście strzał ten oddany z linii pola karnego był niecelny, więc piłka szybko się znalazła u naszych graczy. Po tych pierwszych 8. minutach pierwszej połowy gra była bardzo spokojna, mało było akcji ofensywnych. Pierwsza udana akcja ofensywna rozpoczęła się w 42. minucie spotkania. Piłka wyrzucona do przodu, gra podaniami między Norbertem Dybasiem i Konradem Gierutem, aż w końcu piłkę przejmuje Dawid Sanicki, który w pięknym stylu wyrwał się obrońcom, zostając jeden na jeden z bramkarzem Wisłoki. To musiał być gol, tak też się stało. Piłka wylądowała w prawym rogu siatki, a na konto Sanickiego, został doliczony kolejny gol w karierze ;) Wynik zmienił się z 0:2, na 1:2, więc nadzieja odżyła. Ale nadzieja to za mało, potrzebna jest również gra. W pięćdziesiątej minucie Sparta zażądała zmiany, na boisko wszedł Darek Rak, za Adriana Jędryczke. Wisłoka Nowy Żmigród szybko rozpoczął agresywną grę, akcja przeniosła się na skrzydła, a jeden z zawodników rywali, władował piłkę do bramki w 55. minucie pierwszego spotkania dziesiątej kolejki. Na odpowiedź Sparty Osobnica nie trzeba było długo czekać, bo następne 5 minut, piłka była w posiadaniu Sparty, aż w końcu dotarła ona znów do Sanickiego, który niczym Lionel Messi ominął kilku obrońców, oddał strzał w samo okienko. To już drugi gol w tym meczu. Niestety nadal przegrywaliśmy, jednym punktem. Goście tym razem grali na czas, wyczekiwali przeciwnika na swojej połowie, rzadko atakowali, robili częste zmiany więc gra była troszkę żmudna i przedłużana. W 67. minucie tego spotkania, pięknie wysunięta piłka do Konrada Mizeraka, mogła pozwolić na kolejną bramkę, lecz źle ustawiony napastnik zmusił sędzie do odgwizdania spalonego. Od około 70. minuty gra przeniosła się na prawe skrzydło. Przez kolejne pięć ostatnich minut rozgrywki, było kilka niegroźnych akcji, z którym bramkarz nie miał najmniejszych problemów. W 75. minucie rozległ się dźwięk gwizdka sygnalizującego koniec spotkania, z wynikiem 2:3 dla drużyny Wisłoka Nowy Żmigród.
Podsumowanie II połowy: Tym razem gra wyglądała znacznie lepiej, nasza obrona była skuteczniejsza, gra była taktyczna i było więcej akcji ofensywnych. Co najważniejsze zostały trafione dwie bramki przez Dawida Sanickiego (42', 60'), ale również stracona jedna, przez co ten mecz zakończył się porażką.
Podsumowanie meczu: Z pewnością oczekiwaliśmy od niektórych zawodników lepszej gry, oczekiwaliśmy tego co pokazywali na treningu. Nie dostaliśmy tego, przez ta cały mecz był bardzo źle rozegrany. Źle przeprowadzane kontrataki, a także brak napastników w polu, sam Norbert Dybaś nie mógł przeprowadzić akcji, ale też nikt nie palił się chęcią aby mu pomóc w ataku. Obrona grała "na raz", nie broniła skutecznie naszej bramki. W drugiej połowie akcja zmieniła się diametralnie. Obrona była skuteczniejsza, zagraliśmy zespołowo i lepiej, akcje były przeprowadzane skutecznie i wbiliśmy dwie bramki. Gdyby tak wyglądał cały mecz, jestem pewny, że zwycięstwo byłoby nasze. Co prawda wyniku nie udało się uratować, ale przynajmniej gra była czysta, mało było fauli, a emocje były duże.